CZAS TRWANIA: 747 min. (?)
OKNO- ZBLIŻENIA. GŁOSY KANY
"Fałszywy Dawid"
Nie jest ani bohaterem ani wojownikiem. Raczej wywodzi się z cienia naszego bytu. Stąd, gdzie ból rodzenia odbija się nieskończonym echem. Stąd, gdzie wzlot oznacza upadek, radość tonie w bólu, a śmierć obejmuje życie. Pokój znajduje w wiecznych powrotach. Autorski spektakl Imrego Thormanna, który zobaczymy w Kanie, jest symbolicznym powrotem. Jego partytura (struktura, zarys, wewnętrzna opowieść) powstała ponad dwadzieścia lat temu i była pokazana w Szczecinie, na deskach Kany w 1999 roku (podczas festiwalu Ex?it!). Pisano o nim wtedy:
"Spektakl oparty jest na skrajnościach, budowany na ogromnym napięciu i dysonansie. Jego zredukowany, skupiony, introwertyczny taniec, budowany na uwalnianiu i napinaniu wszystkich możliwych mięśni, na rozbiciu najprostszych naturalnych ruchów na jego składowe, ćwierć, pół-ruchy, jakby w zwolnionym tempie etap po etapie aktor uświadamiał sobie, czym jest jego ciało. W tym sensie taniec Imre Thormanna jest powrotem do źródeł, bolesną do granic intymności analizą własnej tożsamości, obecności w życiu. Jest także drogą przez symbole i kulturowe doświadczenia. Całe widowisko ogląda się na zatrzymanym prawie oddechu. Aktor wspina się od razu bardzo wysoko i już nie odpuszcza - prowadzi nas w świat swoich fobii i zapętleń, usiłuje wciągnąć widza we własny strach, "zaszantażować" jakby skrajnością emocji wydobytą z perfekcyjnie przygotowanego technicznie ciała, które zostaje na scenie zdezintegrowane, odarte ze spójności". ("Poganicza", 1999, nr 6)
Młody Imre Thormann szedł wprost w stronę publiczności, a ciszę rozdzierała dzika, unerwiona, współzależna z ruchami tancerza kakofonia dźwięków, improwizowana głosem śpiewaczki i chropawymi, zgrzytliwymi odgłosami "chłostanej" smyczkiem wiolonczeli. Thormann dwadzieścia lat później porusza się w domkniętym światłem kole - w dużo większym skupieniu, redukcji, w energii uwolnionej z wielu napięć, w przyzwoleniu na pauzę, oddech, ciszę. Także na opowieść o słabości wciąż niezwykle sprawnego ciała. Ruchowi towarzyszy minimalistyczny, surowy, ale też niosący ciepło dźwięk klarnetu. W strukturę, w miejsce szarpnięć momentami wkrada się łagodna miękkość. Spektakl zdaje się być rodzajem przywołania siebie z "wtedy" - ze świadomością siebie - dzisiaj. Pokój znajduje się w wiecznych powrotach.
Imre Thormann - tancerz, choreograf, niezwykła osobowość i wyjątkowy nauczyciel. Studiował różne sztuki walki (taekwondo, taichi) oraz Technikę Alexandra. Przez 13 lat mieszkał w Tokio, gdzie uczestniczył w zajęciach Michizo Noguchi i tańca butoh prowadzonych przez legendarnego Kazuo Ohno. Od 1993 roku występuje w spektaklach butoh w Japonii, Europie i USA. Obecnie mieszka, tańczy i naucza w Molieres (Francja).
taniec: Imre Thormann
klarnet: Pierre Lassailly
26 kwietnia, godzina: 19.00 (50 min.), Teatr Kana
CZAS TRWANIA: 747 min. (?)
OKNO- ZBLIŻENIA. GŁOSY KANY
"Fałszywy Dawid"
Nie jest ani bohaterem ani wojownikiem. Raczej wywodzi się z cienia naszego bytu. Stąd, gdzie ból rodzenia odbija się nieskończonym echem. Stąd, gdzie wzlot oznacza upadek, radość tonie w bólu, a śmierć obejmuje życie. Pokój znajduje w wiecznych powrotach. Autorski spektakl Imrego Thormanna, który zobaczymy w Kanie, jest symbolicznym powrotem. Jego partytura (struktura, zarys, wewnętrzna opowieść) powstała ponad dwadzieścia lat temu i była pokazana w Szczecinie, na deskach Kany w 1999 roku (podczas festiwalu Ex?it!). Pisano o nim wtedy:
"Spektakl oparty jest na skrajnościach, budowany na ogromnym napięciu i dysonansie. Jego zredukowany, skupiony, introwertyczny taniec, budowany na uwalnianiu i napinaniu wszystkich możliwych mięśni, na rozbiciu najprostszych naturalnych ruchów na jego składowe, ćwierć, pół-ruchy, jakby w zwolnionym tempie etap po etapie aktor uświadamiał sobie, czym jest jego ciało. W tym sensie taniec Imre Thormanna jest powrotem do źródeł, bolesną do granic intymności analizą własnej tożsamości, obecności w życiu. Jest także drogą przez symbole i kulturowe doświadczenia. Całe widowisko ogląda się na zatrzymanym prawie oddechu. Aktor wspina się od razu bardzo wysoko i już nie odpuszcza - prowadzi nas w świat swoich fobii i zapętleń, usiłuje wciągnąć widza we własny strach, "zaszantażować" jakby skrajnością emocji wydobytą z perfekcyjnie przygotowanego technicznie ciała, które zostaje na scenie zdezintegrowane, odarte ze spójności". ("Poganicza", 1999, nr 6)
Młody Imre Thormann szedł wprost w stronę publiczności, a ciszę rozdzierała dzika, unerwiona, współzależna z ruchami tancerza kakofonia dźwięków, improwizowana głosem śpiewaczki i chropawymi, zgrzytliwymi odgłosami "chłostanej" smyczkiem wiolonczeli. Thormann dwadzieścia lat później porusza się w domkniętym światłem kole - w dużo większym skupieniu, redukcji, w energii uwolnionej z wielu napięć, w przyzwoleniu na pauzę, oddech, ciszę. Także na opowieść o słabości wciąż niezwykle sprawnego ciała. Ruchowi towarzyszy minimalistyczny, surowy, ale też niosący ciepło dźwięk klarnetu. W strukturę, w miejsce szarpnięć momentami wkrada się łagodna miękkość. Spektakl zdaje się być rodzajem przywołania siebie z "wtedy" - ze świadomością siebie - dzisiaj. Pokój znajduje się w wiecznych powrotach.
Imre Thormann - tancerz, choreograf, niezwykła osobowość i wyjątkowy nauczyciel. Studiował różne sztuki walki (taekwondo, taichi) oraz Technikę Alexandra. Przez 13 lat mieszkał w Tokio, gdzie uczestniczył w zajęciach Michizo Noguchi i tańca butoh prowadzonych przez legendarnego Kazuo Ohno. Od 1993 roku występuje w spektaklach butoh w Japonii, Europie i USA. Obecnie mieszka, tańczy i naucza w Molieres (Francja).
taniec: Imre Thormann
klarnet: Pierre Lassailly
26 kwietnia, godzina: 19.00 (50 min.), Teatr Kana